czwartek, 18 sierpnia 2016

7 LAT PÓŹNIEJ



     Czasami czytając jakąś książkę czuję się jak kompletna ignorantka. Zabrałam się za recenzję nowej książki Doroty Wellman i Janusza Leona Wiśniewskiego „Siedem lat później” i pierwsze zdanie mnie powaliło. Okazuje się, że jest to już drugi wywiad rzeka tej pary, który ukazał się 7 lat temu. Więc teraz jest mi wstyd. I to podwójnie, bo muszę się przyznać, że owszem nazwisko Wiśniewskiego i tytuł „S@motność w sieci” nie są mi obce, jednak nigdy nie przeczytałam żadnej jego książki. Z całą pewnością teraz się to zmieni. No dobra, to tyle z tej autospowiedzi i samopokuty. 


    Wywiadów rzek z zasady nie lubię i bardzo rzadko czytam (wyjątek to oczywiście genialna Hanna Krall i jej „Zdążyć przed Panem Bogiem”).  Więc jeśli ten naprawdę mnie urzekł to musi być wyjątkowo dobry. Kolejny raz ze wstydem przyznaję, że nie miałam pojęcia, że Wiśniewski jest kimś więcej niż tylko pisarzem powieści dla kobiet. A tu okazuje się, że jest przede wszystkim znanym i cenionym, pracującym w Niemczech naukowcem, który na swoim literackim koncie ma wiele naukowych publikacji i może się pochwalić tytułem profesora nadzwyczajnego. Nie wiedziałam też, że od prawie trzydziestu lat mieszka w Niemczech i chociaż jego książki tłumaczone są na wiele języków, półtora miliona (!) egzemplarzy sprzedało się w różnych krajach, to jednak autor nie chce wydawać swoich książek w Niemczech i dopiero teraz ma się to zmienić. 

O czym więc rozmawia przez prawie 300 stron książki ta para przyjaciół? Właściwie o wszystkim. Dorota Wellman przepytuje Janusza Wiśniewskiego bez żadnych tematów tabu, drąży i nie daje mu spokoju. Można dowiedzieć się jak naprawdę Polska i Polacy postrzegani są za granicą, jakie poglądy na wiele spraw ma Wiśniewski. Poznajemy też jego podejście do miłości i seksu, opowiada o swoim pierwszym prawdziwym uczuciu i o łączeniu pracy naukowca z pisaniem powieści. 

Pomimo sławy jest to bardzo skromny, piekielnie inteligentny i mający wyrobione zdanie na wszystko człowiek. Zrobił na mnie ogromne wrażenie i wiem, że koniecznie muszę sięgnąć po jego twórczość. 

Mam nadzieję, że książka przypadnie Wam do gustu, pochłania się ją błyskawicznie i pozostawia po sobie niedosyt. Premiera już 31 sierpnia!


Za recenzencki egzemplarz książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Znak Literanova.



czwartek, 11 sierpnia 2016

REKINY WOJNY



     Nie bez powodu mówi się, że pierwszy milion trzeba ukraść. Najlepiej też zawsze zarabia się na wojnie, jeśli tylko jest się odpowiednio przedsiębiorczym. Przekonało się o tym trzech chłopaków z Miami Beach. O co chodzi? Już wyjaśniam. 

Efraim Diveroli był zwykłym, zaczynającym dzień od skręta osiemnastolatkiem. No może takim nie do końca zwykłym. Szukał sposobu jakby tu zarobić szybko i bezboleśnie żeby mieć za co poimprezować. Zaczął więc wyszukiwać na FedBizOpp oferty na dostawę broni dla rządu Stanów Zjednoczonych. Stałego dostępu do broni oczywiście nie miał, nie miał nawet pozwolenia na jej posiadanie. Ale – jak wiadomo -  w internecie da się znaleźć absolutnie wszystko. Efraim szukał więc dostawców broni. Zależało mu tylko na tym, żeby broń była sprawna, bez rdzy i możliwie jak najtańsza. Później sprzedawał ją Pentagonowi. W ten sposób zaczął zarabiać na początek skromne sumki – 20 tys. dolarów tygodniowo (!), by po roku mieć na koncie już kilka milionów. Do „biznesu” wkręcił też swoich kolegów – najpierw Davida Packouza, a gdy dostali największy kontrakt w swoim życiu, także Alexa Podrizkiego. Stali się prawdziwymi „rekinami wojny” Gdyby byli ostrożni i mniej zachłanni pewnie do dzisiaj żyliby sobie dostatnio i w miarę spokojnie. 

     Diveroli zawsze chciał więcej. Gdy więc zobaczył na FedBizOpp przetarg na bezterminowy kontrakt, na dostawę broni dla Afgańskich żołnierzy, na 300 milionów dolarów nie wahał się ani chwili. Szanse, że wygrają z bardziej znaną konkurencją były nikłe, ale po ustawieniu bardzo niskiej marży i wyszukaniu starej, bardzo taniej  broni na Bałkachach i Ukrainie zgłosił swoją firmę i wygrał.


     Co takiego się stało, że zamiast na coraz bardziej ekskluzywnych wakacjach wylądował razem z kolegami w więzieniu? Chcielibyście – nie powiem Wam. Kogo zainteresowała historia rodem z „Wilka z Wall Street” musi tradycyjnie dowiedzieć się sam. 

Sama historia jest niezwykle ciekawa, jednakże ja niezbyt lubię suche sprawozdania, wolę fabularyzowane książki, więc czytało mi się to dość ciężko. Jednak jeśli komuś nie przeszkadza brak dialogów i podobał mu się „Wilk z Wall Street” to „Rekiny wojny” Guya Lawsona z całą pewnością też polubi. Film na podstawie tych wydarzeń niedługo w kinach!


Za recenzencki egzemplarz książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Znak Literanova.


 

poniedziałek, 1 sierpnia 2016

63 DNI CHWAŁY



Nie chciałabym dziś rzucać wielkimi i pustymi słowami. Moim zdaniem każdy z nas powinien złożyć hołd Powstańcom po swojemu, a przede wszystkim poświęcić ten dzień na chwilę refleksji nad tym , jak bardzo zmieniło się życie Polaków przez te 72 lata. 

Chciałabym Wam jednak polecić kilka filmów, które naprawdę warto obejrzeć.

Miasto 44
                                               



Sierpniowe niebo. 63 dni chwały




 Powstanie Warszawskie




Na zakończenie cytat – jakże aktualny – z wiersza „Pieśń” Tadeusza Borowskiego:

Nad nami noc. Goreją gwiazdy,
dławiący, trupi nieba fiolet.
Zostanie po nas złom żelazny
i głuchy, drwiący śmiech pokoleń.