piątek, 20 maja 2016

KROPKI



      Moje zdanie o książkach pisanych przez blogerów raczej nie jest pozytywne. Traktuje je jako zaczerniacze papieru i sposób celebrytów na zarobienie na chlebek z masełkiem. I tutaj właściwie nie powinno być żadnego ale. Ale jednak jest. Na książkę Włodka Markowicza czekałam z niecierpliwością od kiedy widziałam go w 20m2 Łukasza i dowiedziałam się, że książka powstaje. Wyobraźcie więc sobie moją radość, gdy Wydawnictwo Znak Literanova zaproponowało mi ją do recenzji. Po przeczytaniu książki jednak nie bardzo wiem jak ją skomentować.

    To bez wątpienia dobra książka, bardzo głęboka. Nie jest to jednak w żadnym razie poradnik pozytywnego myślenia w stylu „Włodek pokaże Ci co zrobić żebyś był szczęśliwy tak jak on”. Nie nie. Autor jest bezlitosny dla swojego czytelnika. Wskazuje mu drogę myślenia nie oszczędzając go i wytykając błędy, które popełnia każdy. Pokazuje mu, że nie jest idealny, że wobec ogromu wszechświata i tak nic nie znaczy. Jest przy tym nad wyraz skromny, pokazuje tylko swoje subiektywne opinie i spojrzenie na świat. Na samym początku książki Włodek pisze, że praca nad nią powinna być dla niego pewną formą terapii i na końcu przyznaje, że faktycznie tak było. Zmiana, która w nim zaszła jest zresztą widoczna gołym okiem. To już nie jest śmieszek z Lekko Stronniczych, ale dojrzały człowiek z ukształtowanym światopoglądem i własnym zdaniem na każdy temat. W książce pokazuje swój bunt, cierpienie i tok myślenia, który doprowadził go do przemiany. 


    Czytając tę książkę warto się nad nią dobrze zastanowić i nie traktować autora jak kolejnego Paulo Coelho. Chociaż miejscami książka taka się właśnie wydaje, jest zbyt uduchowiona i patetycznie stara się przekazać uniwersalne prawdy o życiu. Myślę jednak, że każdy wyciągnie z niej coś innego i na każdym zrobi inne wrażenie. Najlepszą recenzją tej książki byłoby po prostu zachęcenie do przeczytania i przemyślenia jej samemu. Tak więc zapraszam i polecam obejrzeć też filmy Włodka, bo pomagają one zrozumieć, co autor chce nam przekazać i wyjaśniają chociażby sens tytułowych „kropek”. 





wtorek, 17 maja 2016

ZA DRZWIAMI PAŁACU



     O byciu księżniczką marzy (prawie) każda kobieta, czyż nie? Ale czy znacie kogoś kto chciałby służyć księżniczce? Ja już teraz tak: Cay Garacia- autorka i zarazem główna bohaterka książki "Za drzwiami pałacu" odbyła kurs kamerdynerski i wyjechała do Arabii Saudyjskiej by służyć córce Amira. 

 
   Praca dla księżniczki Arabelli okazała się jednak być jedynym wielkim rozczarowaniem.  Po pierwsze sama władczyni w niczym nie przypominała uroczej księżniczki jak z filmów Disneya, a raczej obrzydliwe, zgorzkniałe, prawie trzydziestoletnie babsko, rozkapryszone do granic niemożliwości. Mąż bez jej wiedzy wypowiedział trzykrotnie formułę „rozwodzę się z tobą” i tym samym unieważnił małżeństwo, zmuszając Arabellę do powrotu do domu i zapewne sprawiając, że zaczęła się zachowywać jak stara panna.

     Dodatkowo Cay musiała zmierzyć się z surowymi arabskimi zasadami i królewskim protokołem. Mój ulubiony punkt dokumentu głosi: "znajdując się w bliskiej odległości od księżniczki upewnij się, ze przyjemnie pachniesz". (Punkt ten powinien obowiązywać wszystkich ludzi korzystających z komunikacji miejskiej latem ;)) Były także poważniejsze nakazy i zakazy. Bohaterka musiała zawsze być ubrana jak muzułmanka – żaden kawałek ciała nie mógł być odkryty. Nie wolno jej także było wchodzić w relacje intymne podczas cały czas trwania kontraktu, a jej jedynym wolnym dniem był piątek. Często pracowała bez normowanych godzin pracy i nie miała pewności, czy po zakończeniu umowy księżniczka wypłaci jej pensję i odda paszport, by mogła wrócić do domu. Księżniczka wyładowywała na swoich służących swoje niezadowolenie i kaprysy. W pałacu panował zwyczaj, że jeśli członek rodzinny królewskiej wyrządzi fizyczną krzywdę pracownikowi, wynagradza mu to w biżuterii. Jakże wielkie było więc przerażenie Cay, gdy koleżanki z pracy pokazały jej szkatułki wypełnione tandetną biżuterią oraz zdjęcia swoich siniaków i ran. O tym, jak zakończyła się przygoda bohaterki w Arabii Saudyjskiej musicie przekonać się sami. Książkę czyta się maksymalnie dwa dni, jest tak wciągająca, że nie można się od niej oderwać. 

 
     "Za drzwiami pałacu" to kolejna książka o życiu kobiet wśród muzułmanów, z którą miałam okazję się zapoznać. Po przeczytaniu każdej jestem coraz bardziej zszokowana i przerażona. Daje do myślenia fakt, że Cay Gracia pisze pod pseudonimem ze względów bezpieczeństwa. Polecam przeczytać każdemu, szczególnie temu, kto myśli, że kraje arabskie to tylko egzotyczne miejsca, ogromne bogactwo i świetne miejsce na wakacyjną podróż. 




Za recenzencki egzemplarz książki i prezent w postaci muszki bardzo dziękuję Wydawnictwu Znak Literanova. 


wtorek, 10 maja 2016

TYLKO TWOIMI OCZAMI



     Mówi się, że miłość jest ślepa i w przypadku bohaterów powieści Valerie Bielen „Tylko Twoimi oczami” jest to prawda. Kiedy Alice Breuer porzuciła swoje nudne i uporządkowane życie w Teltow w Niemczech, na rzecz szalonej przygody, pracy jako au pair w Wenecji, spełniła największe marzenie swojej nieżyjącej już mamy. Nie wiedziała wtedy, że zrobienie czegoś tak spontanicznego i szalonego, dosłownie przewróci jej życie do góry nogami. Po przyjeździe do domu Scarpów, podczas swoich nocnych spacerów po Wenecji, spotkała tajemniczego, niewidomego Tobię Manina, amerykańskiego milionera, o którym nikt tak naprawdę nic nie wie i tak zaczęła się niby banalna historia miłosna, jednakże nieco inna od wszystkich.


     Wystawne przyjęcia, nocne spacery po Wenecji, wycieczki, koncerty i wystawy w muzeach, które Alice opowiada Tobii, sprawiają, że zaczyna on patrzeć na świat jej oczami. Zawiązuje się między nimi specjalna nić porozumienia, która z czasem przeradza się – wbrew oporom Manina – w coś więcej. Żeby jednak nie było tak różowo i przesłodko, na horyzoncie czai się dość duży cień w postaci jedynego spadkobiercy Tobii – jego brata Stefano. Poznajemy tragiczną historię wcześnie osieroconych braci i zdecydowanie gorszy los, który trafił się Stefano. Jak wielki wpływ miało trudne dzieciństwo brata na samego Tobię – tego dowiecie się z książki. Morał jednak nasuwa się jeden: nigdy nie ufaj za bardzo drugiemu człowiekowi, zwłaszcza jeśli odniosłeś sukces a on niekoniecznie. 




      Sposób, w jaki pisana jest książka, sprawia, że ciężko się od niej oderwać. Szkoda, że podzielona jest na tak długie rozdziały, choć może to taki chwyt, by czytać, czytać, czytać i nie robić nic w przerwach. Podeszłam do tej książki dość sceptycznie, bo po przeczytaniu tylu już historii miłosnych, obawiałam się, że będzie to taki sam banał jak wszystkie, zostałam jednak mile zaskoczona. Powieść jest zdecydowanie głębsza niż sugerowałby to tytuł, pokazuje, jak niewidoma osoba potrafi przystosować się do życia w społeczeństwie i być prawie całkowicie samodzielną, odnoszącą dalsze sukcesy jednostką. Polecam szczególnie, że w perspektywie mamy lato, a kto raz był we Włoszech, a zwłaszcza w Wenecji, ten wie, że jest to miłość od pierwszego wejrzenia i na całe życie, miło jest więc poprzypominać sobie, czytając te piękne widoki.

Za recenzencki egzemplarz książki dziękuję Grupie Wydawniczej Literatura Inspiruje.

piątek, 6 maja 2016

TO (BARDZO) SKOMPLIKOWANE


       Relacje międzyludzkie mogą być bardzo skomplikowane. Zdarza się, że można zakochać się w kimś, z kim nigdy się nawet nie widziało, a cała relacja opierała się na długich rozmowach przez internet. Jessica Parker świetnie wpasowała się w życie współczesnych nastolatków i młodych dorosłych, których życie nie rzadko toczy się głównie na portalach społecznościowych. 

     Książka „To skomplikowane. Julie” opowiadana jest właśnie z perspektywy głównej bohaterki Julie Seagle.  Jest dopiero pierwsza część i choć ja już nastolatką nie jestem, z przyjemnością przeczytam kolejne. To bardzo współczesna powieść o dość psychologicznej fabule. 


     Julie przeprowadza się do Bostonu na studia i już od pierwszego dnia życie studenckie okazuje się być nie do końca takie, jak się spodziewała.  Nie jest ona typową studentką, która wyrwała się z domu, by poimprezować. Jest niezwykle podekscytowana przyszłą nauką i debatami studenckimi , na których nikt wreszcie nie będzie się śmiał , że lubi się uczyć. Okazuje się jednak, że mieszkanie, które wynajęła, nie istnieje i bohaterka zostaje praktycznie bez dachu nad głową. Na szczęście jej mama przypomina sobie o swojej dawnej przyjaciółce i tak Julie trafia do rodziny Wattkinsów. I tu dopiero zaczynają się schody (na szczęście nie ruchome, bo takie doprowadzają Julie do napadów histerii). Rodzice – Erin i Roger są zawsze nieobecni, ich dzieci są co najmniej dziwne a na obiad królują dania na wynos.  Córka Wattkinsów – Celeste nie zachowuje się jak typowa trzynastoletnia dziewczynka. Wypowiada się jakby właśnie skończyła Harvard a jej jedynym przyjacielem jest Płaski Finn – kartonowa wersja najstarszego, nieobecnego brata. I to właśnie z nim połączyła Julie specyficzna, internetowa relacja. Jest także środkowy brat – Matt, typowy geek, przykuty do komputera wielbiciel matematyki i koszulek z dziwnymi napisami. Julie stara się odkryć, co tak naprawdę dzieje się z tą rodziną, a prawda, do której dochodzi, jest szokująca i sprawia, że wszystko komplikuje się jeszcze bardziej. 

 
     Powieść czyta się naprawdę szybko i co ciekawe, w większości składa się z zapisów rozmów Julie i Finna prowadzonych na facebooku. Pisana młodzieżowym językiem spodoba się na pewno nie tylko nastolatkom. 

Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Znak Literanova.