Prawie
rok temu po raz pierwszy zetknęłam się z „pisarstwem” Katarzyny Michalak.
Okładka książki zdecydowanie mnie urzekła, ale jest to jedyna dobra rzecz,
którą mogę powiedzieć o tym „dziele”, gdyż styl pisania pani Michalak to
grafomania w najczystszej postaci, i mnie, jako filologa polskiego po prostu
bolało czytanie tego. Jeśli nie czytaliście mojej opinii o „Sekretniku”,
możecie nadrobić to teraz. Od tamtego czasu autorka zdążyła wydać kolejne trzy
książki, by udowodnić wszystkim, że jednak da się w Polsce zarobić na pisaniu „bestsellerów”, jak sama nieskromnie nazywa swą twórczość, na chlebek z masełkiem. Dziwiło mnie
jednak skąd bierze się jej fenomen i popularność, dlatego zdecydowałam się
przeczytać pierwszy tom jej najnowszej „Leśnej Trylogii”. I bardzo mocno się
zdziwiłam.
„Leśna
Polana” (tak, zgadzam się, tytuł brzmi dość żałośnie, jak romansidło dla
kucharek) dalej jest pisana bardzo kiepskim stylem. Jej fabuła główna to
przewidywalny do bólu wątek miłosny, którego zakończenie można odgadnąć po
pierwszym rozdziale.
Trzy przyjaciółki, które poznały się pięć lat temu w szpitalu psychiatrycznym: Gabriela (powód jej pobytu w tym miejscu poznajemy dopiero na koniec książki, wiec go nie zdradzę), Majka (nimfomania) i Julia (anoreksja i bulimia) są dla siebie jak siostry i zrobią dla siebie wszystko. Żadna z nich nie miała łatwego życia i pełnej, kochającej rodziny.
Trzech braci: Wiktor, Marcin i Patryk, których co prawda nie łączą więzy krwi, ale za to łączy postać ojczyma, okrutnego oprawcy znęcającego się nad nimi przez długie lata.
Nie trzeba być geniuszem, żeby połączyć odpowiednie pary, szczególnie że żeńskie i męskie odpowiedniki mają bardzo podobne charaktery.
Trzy przyjaciółki, które poznały się pięć lat temu w szpitalu psychiatrycznym: Gabriela (powód jej pobytu w tym miejscu poznajemy dopiero na koniec książki, wiec go nie zdradzę), Majka (nimfomania) i Julia (anoreksja i bulimia) są dla siebie jak siostry i zrobią dla siebie wszystko. Żadna z nich nie miała łatwego życia i pełnej, kochającej rodziny.
Trzech braci: Wiktor, Marcin i Patryk, których co prawda nie łączą więzy krwi, ale za to łączy postać ojczyma, okrutnego oprawcy znęcającego się nad nimi przez długie lata.
Nie trzeba być geniuszem, żeby połączyć odpowiednie pary, szczególnie że żeńskie i męskie odpowiedniki mają bardzo podobne charaktery.
Tym jednak, co mnie zaskoczyło i zafundowało
bezsenną noc, to wątek poboczny, częściowo historyczny. Wątek ojczyma Gabrysi:
Antoniego Leszeńskiego, który jako 14-letni chłopak walczył w Powstaniu jako
łącznik swojego ojca majora Alojzego Leszeńskiego. Po wojnie po ojca przyszła
ubecja i tyle go widzieli. Po Antoniego też przyszła i na trzy lata chłopak
stał się osobistym więźniem Adolfa Kuchty „Hitlerka”. Opis tortur jakim został
poddany młodzieniec wycisnęły mi łzy z oczu i do tej pory nie mogę przestać o
tym myśleć. Ta historia pochłonęła mnie do tego stopnia, że przestałam zwracać
uwagę na żałosny styl pisania i oczywistych bohaterów. W dodatku z
niecierpliwością (sic!) czekam na następny tom, ponieważ w tym, akcja nie
rozwiązuje się, ale zostawia czytelników z niedosytem.
Historia więzienia na Rakowieckiej
zafascynowała mnie do tego stopnia, że na pewno przeczytam więcej książek o tej
ubeckiej katowni.
Podsumowując:
czasem arcyciekawy pomysł na książkę przebija grafomański styl i tworzy
naprawdę dobrą książkę, którą z czystym sumieniem mogę polecić.
Za recenzencki egzemplarz książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Znak Literanova.
Super opowieść. Mojej ulubionej pisarki Katarzyny Michalak. Warta przeczytania, mam niedosyt,czekam na drugi tom "Czerwień Jarzębin". Polecam. 📚👍
OdpowiedzUsuń