Co
najlepszego możesz zrobić, gdy masz się już dość mężczyzn, przyjaciele
koniecznie chcą cię wyswatać a przystojniak, z którym spędziłaś noc po imprezie
nie chce przyjąć do wiadomości, że była to jednorazowa (no dobrze, może kilku
razowa) akcja? Spakować siebie, swoją najlepszą przyjaciółkę i wyjechać na
wakacje do Włoch!
Tak
właśnie przebiegał tok myślenia Mii, głównej bohaterki powieści Fritzi Paul „Kuchnia
miłości”. Była ona zmęczona swoim życiem, pracą, która nie dawała jej
satysfakcji i jednorazowymi randkami. Nie ma lepszego miejsca, by odzyskać
radość życia, a przy okazji poznać najpyszniejszą kuchnię na świecie niż dwa
tygodnie w upalnej, słonecznej Italii w doskonałym towarzystwie. Jeśli
dodatkowo taki wyjazd może pokazać kumpeli, że należałoby przychylniej spojrzeć
na zaloty pewnego, może niezbyt wysokiego, ale za to jak przyjaznego Włocha
Francesca, to nie pozostaje nic innego jak tylko pakować walizki.
Na
wakacjach Mia uczy się nie tylko wspaniałej włoskiej kuchni, ale także poznaje
historię rodu Fusco, gdyż w prezencie ślubnym dla Francesca cała rodzina
spisała swoje ulubione przepisy, każdy okraszając historią miłosną. Mia dała
sobie ją wcisnąć na pchlim targu, ale przez całą książkę przewija się pytanie:
kto jest jej autorem i dlaczego trafiła akurat do naszej bohaterki? Dla mnie –
miłośniczki włoskich smaków cudownym prezentem jest aneks książki, w którym
znajdują się wszystkie przepisy z Cucina Fusco.
Czy
Mia da miłości jeszcze jedną szansę i zacznie doceniać życie jakim jest?
Przekonajcie się sami, gdyż jest to idealna lektura na jesienne dni.
Zdecydowanie można się rozmarzyć i myślami przenieść w cudownie ciepłe Włochy.
Za recenzencki egzemplarz książki bardzo dziękuję Grupie Wydawniczej Literatura Inspiruje.