Mała
rzecz może mieć wielką wartość. Może też stać się powodem, dla którego ludzie
zaczynają robić rzeczy, które normalnie nie przyszłyby im do głowy. Gdy pod
kołami autobusu ginie pacjentka doktora Orłowskiego, nie spodziewa się on, ja
bardzo testament kobiety zmieni życie jego i jego rodziny. Okazuje się że Zofia
Florek zapisała krakowskiemu doktorowi i jego teściowej swój domek w lesie i
stary, srebrny medalion. Medalion nie ma wielkiej wartości materialnej, ale
jest na tyle ładny, że żona Orłowskiego postanawia go zatrzymać i nosić. Sploty
różnych wydarzeń zaczynają sprawiać, że ludzie giną w tajemniczych
okolicznościach a historia skrzętnie skrywana przez ostatnie siedemdziesiąt lat
zaczyna wychodzić na wierzch.
Niestety
nie jestem w stanie przedstawić nawet zarysu fabuły „Krwawego medalionu”, ponieważ
ilość bohaterów i ich koligacje rodzinne są niemalże tak zagmatwane jak u
Georga R.R. Martina. Dodatkowo akcja rozgrywa się dwutorowo: współcześnie
opowiada o rodzinie i przyjaciołach Orłowskich, a także w latach 30/40 XX wieku,
gdy opowiada historię wielkiej miłości w czasach wojny. I nie jest to tylko
miłość mężczyzny do kobiety, ale przede wszystkim rodziców do dzieci.
Generalnie historia jest niesamowicie ciekawa i kiedy już ogarniemy kto jest kim
i dlaczego, naprawdę nie można się od niej oderwać.
Dla
mnie, jako polonistki, minusem jest absolutnie straszny styl pisania Danki Braun.
Dialogi autorki brzmią jakby pisała je piętnastoletnia dziewczynka. Za to
chwile, gdy są tylko opisy czyta się z zapartym tchem, dlatego postanowiłam nie
skreślać jej tak całkiem. Zatem polecam, szczególnie jeśli ktoś czytał
wcześniej Camillę Läckberg i jej
fenomenalnego „Niemieckiego bękarta”.
Za recenzencki egzemplarz książki bardzo dziękuję Grupie Wydawniczej Literatura Inspiruje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz